O mnie

Moje zdjęcie
Niektórzy sądzą, że o muzyce nie ma sensu pisać. Ja jednak będę się beztrosko upierał, że można. Mam nadzieję, że moje subiektywne teksty zaciekawią choć garstkę sympatyków bluesa, zainspirują do rekapitulacji swoich poglądów, do posłuchania jakiejś płyty, sięgnięcia po dany artykuł, książkę albo do odwiedzenia danej strony internetowej. Miłej lektury! Pozdrawiam Sławek Turkowski

niedziela, 22 lipca 2007

Willie King - One Love

W głośnikach Willie King. Pomyślałem sobie, że pasuje do jutrzejszej audycji. Jego muzyka zawiera pewną letniość. A jutro zamierzam pograć trochę muzyki niewymagającej. Będzie bez opowieści, bo po co. W środku lata zachęcać ludzi do myślenia to niemal grzech, więc chcę wybrać trochę leniwych numerów.

wk_ol.jpgKing nagrywa zawsze tę samą płytę. Bezpretensjonalny bluesior grany na zardzewiałych wzmacniaczach w jakiejś starej budzie. Żadnych fajerwerków. Ociera się, chyba całkiem świadomie, o amatorszczyznę. Szczególnie nie mogę słuchać jego harmonijkarza. Również dziewczyna w chórkach pięć minut wcześniej nalewała piwo za barem, a teraz postanowiła się nieco rozerwać. No a jakiś gość całą tę niewinną zabawę postanowił zarejestrować i ku uciesze uczestników wydać. Kto to będzie lubił?! Kto to kupi? Zakochany w marzeniach o znalezieniu się w takim miejscu bluesfan spragniony nieocenzurowanego autentyzmu? Znudzony klinicznymi produkcjami poszukiwacz muzycznego brudu? Ale akurat ta płyta nie jest tak szczególnie brudna. Owszem, powietrze między głośnikami jest pełne dymu i kurzu, ale nie szarpie uszu fat-possumowym szaleństwem. Ile można słuchać takiej muzyki?

Jeśli mam być szczery, to ową sennością jestem trochę znudzony. Gdyby to była debiutancka płyta Williego, to co innego. A tak, niestety…

Down-home go home.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz