Trafiłem w antykwariacie na fantastyczną książkę - „Big Bill Blues”. Big Bill to oczywiście Big Bill Broonzy. Książka, chyba biały kruk, wydana została po raz pierwszy w Anglii w 1955 roku, a moja druga edycja pochodzi z 1957 r. Na razie zdołałem tylko przejrzeć fotografie. Wśród nich wspólne zdjęcie Big Maceo i Peetie Wheatstraw, jak również Mopper's Blues - Big Bill ze szczotami i mopem – zabawne zdjęcie.
Zajrzałem również do indeksu, by zobaczyć, kogóż to wspomina Broonzy albo jakie utwory – rozdziały książki mają tytuły typu: My Life, My Friends, My Songs. Dziś najbardziej znane utwory Broonzego to Key To The Highway, Hey, Hey czy Worrying You Off My Mind. Żadnego z tych standardów Broonzy nie raczy wspomnieć. Opowiada np. o Sonnym Boy Williamsonie I. Wymienia kilka jego „hitów”: Cold Chills Blues, Cut That Out, Black Panther Blues. A my dziś pamiętamy i słuchamy w różnych interpretacjach np. Good Morning Little Schoolgirl.
W skrócie oznacza to, że sława i popularność tych tematów przyszła później, po śmierci Broonzy'ego. Bardzo możliwe, że wypromowali je dopiero Anglicy – Clapton idp. Podobnie jest z nazwiskami. Np. wygląda na to, że Big Billa nie elektryzowało nazwisko Roberta Johnsona. Cenił za to Lonniego Johnsona. Słusznie. Mam nadzieję, że znajdę wiele ciekawych fragmentów w tej niewielkiej w sumie książeczce.