O mnie

Moje zdjęcie
Niektórzy sądzą, że o muzyce nie ma sensu pisać. Ja jednak będę się beztrosko upierał, że można. Mam nadzieję, że moje subiektywne teksty zaciekawią choć garstkę sympatyków bluesa, zainspirują do rekapitulacji swoich poglądów, do posłuchania jakiejś płyty, sięgnięcia po dany artykuł, książkę albo do odwiedzenia danej strony internetowej. Miłej lektury! Pozdrawiam Sławek Turkowski

niedziela, 27 sierpnia 2006

Eddie Martin, koncert w Bydgoszczy

eddie_martin_bydzia.jpgPrzedwczoraj zupełnie nieoczekiwanie miałem okazję widzieć koncert Eddiego Martina. Angielski bluesman, którego muzyki wcześniej nie znałem, że o słuchaniu na żywo nie wspomnę. Ze strony wynikało, że jest przede wszystkim gitarzystą elektrycznym. Toteż sądziłem trochę, że będzie to takie claptonowskie „unplugged”. Z drugiej strony wiedziałem, że będzie grał na nationalu, a na to miałem apetyt.

Bardzo pozytywnie się rozczarowałem. Eddie grał niezwykle stylowo. Dobry, dosadny groove; używał walizki do pokreślania rytmu, ot, zamiast prostej perkusji, taki one-man band. Brzmiałoby lepiej, gdyby było solidniejsze nagłośnienie. Muzyka mimo to spełniła swą rolę, naładowała energią. Martin używał typowego pazurka na kciuku, ale jego palce były uzbrojone w naturalne pazury. Marta stwierdziła, że wygląda to ohydnie. Za to dźwięki były pewnie łagodniejsze, niż gdyby używał sztucznych nakładek. Gitarzysta wykorzystywał często typowe frazy, ale grał je po swojemu, dokładał też własne słowa.

W trakcie jego koncertu Piotrek Gwizdała zapytał mnie o wrażenia po Theessinku, w jednym słowie. Odpowiedziałem: „Fajne”. – „Tylko tyle?" – zdziwił się. Jak miało być jednym słowem, to musi wystarczyć. W każdym razie Eddiego Martina będę wspominał dłużej. Zapewne odległość od muzyka ma znaczenie. Martin grał półtora metra ode mnie, Theessink prawie piętnaście. Pewnie każdy muzyk ma wzorcowy dystans, kiedy jego twórczość oddziałuje najsilniej. Powinni to podawać w instrukcji obsługi :) W przypadku Theessinka byłem za daleko.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz