O mnie

Moje zdjęcie
Niektórzy sądzą, że o muzyce nie ma sensu pisać. Ja jednak będę się beztrosko upierał, że można. Mam nadzieję, że moje subiektywne teksty zaciekawią choć garstkę sympatyków bluesa, zainspirują do rekapitulacji swoich poglądów, do posłuchania jakiejś płyty, sięgnięcia po dany artykuł, książkę albo do odwiedzenia danej strony internetowej. Miłej lektury! Pozdrawiam Sławek Turkowski

czwartek, 24 sierpnia 2006

Blues Blind Lemona Jeffersona

Szukałem kogoś o głosie przypominającym T-Bone'a z jego pierwszych nagrań (lata 20.). Sięgnąłem po Scrapper Blackwella. To nie to. Scrapper był wtedy bardziej miejski niż Walker. Pasuje mi tu angielskie słowo sophisticated - delikatniejszy głos, bardziej śpiewny, subtelne wibrato – elegancik :)

A potem przyszła kolej na Blind Lemon Jeffersona. Dawno go nie słuchałem. Ależ te nagrania mają moc! Jestem bezradny. Nie wiem, co napisać, by uchwycić to, co mnie poruszyło w jego muzyce. Zwykle w encyklopedycznych ujęciach podkreśla się wybitną grę Blind Lemona – pionier „single note”, niezwykła rytmiczność i tak dalej. Mnie jednak uderzyło coś w jego głosie, coś archetypicznego, sięgającego głębin serca.

Kiedyś ktoś ładnie opisał grę Davisa. Frazy grane przez niego na trąbce kończą się nie wiadomo kiedy. Zanikają, a mamy wrażenie, że trwają. Podobnie jest ze śpiewem Jeffersona. Jego „smętna” fraza, wers, kończy się, a jakimś wewnętrznym uchem duszy, zmysłem odpowiedzialnym za emocje, nadal go słyszę. Płynie w żyłach. W tym czasie Lemon śpiewa już następny wers, a we mnie wciąż jeszcze żyją i płaczą jego poprzednie słowa.

Dotarłem do mego ulubionego bluesa Broke And Hungry. Rzadko doznaję tak fizycznego sciśnięcia gardła, jak podczas słuchania Blind Lemona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz