O mnie

Moje zdjęcie
Niektórzy sądzą, że o muzyce nie ma sensu pisać. Ja jednak będę się beztrosko upierał, że można. Mam nadzieję, że moje subiektywne teksty zaciekawią choć garstkę sympatyków bluesa, zainspirują do rekapitulacji swoich poglądów, do posłuchania jakiejś płyty, sięgnięcia po dany artykuł, książkę albo do odwiedzenia danej strony internetowej. Miłej lektury! Pozdrawiam Sławek Turkowski

sobota, 17 lutego 2007

Po co komu PSB?

Dla wielu osób to bardzo zasadne pytanie. Muzyka ma ich zdaniem bronić się sama, tymczasem PSB może być nie lepszym tworem niż, dajmy na to, SLD. Uproszczenie, owszem, haniebne! Ale może tak jest, że w tym kraju zawstydzonym działalnością różnych „skrótów” instytucja siłą rzeczy kojarzy się z układem, mętnymi zależnościami, oddzieleniem od zwykłego człowieka, snobistycznym elitaryzmem.

Tylko że to jest zgorzknienie człowieka pamiętającego PRL, to niedojrzałość społeczna, może jeszcze typowo polska niechęć do jakiegokolwiek kolektywnego działania, niewiara, że można coś robić bezinteresownie, a raczej w interesie innych. Na szczęście ta choroba nie dotyka wszystkich, choć jak dotknie, to obawiam się, że jest nieuleczalna.

Wróćmy do początkowego pytania. Albo nie. Może najpierw podkreślę swoją perspektywę.

Jeśli zbiera się grupa ludzi, ludzi szczerze zafascynowanych daną muzyką i ci ludzie chcą poświęcić swój czas, by tę muzykę upowszechniać, promować, popularyzować, to moim obowiązkiem jest ich wspierać. Powstrzymywać się od tego, to zaprzeczyć również sobie, swej fascynacji. Może wymagać zaangażowania od każdego to utopia, bo czas każdego z nas nie jest z gumy, różne są sytuacje życiowe, ale negacja, nieżyczliwość w stosunku do osób, które chcą coś dla mnie zrobić, to dla mnie absolutnie niezrozumiałe.

psb_logo.JPGZatem postawa to podstawa.

Następny krok. Część osób ma postawę roszczeniową. Co ja z tego będę miał? – pytają. Wyobrażają sobie, że PSB jest jakimś fanclubem, który będzie załatwiał wejściówki na koncerty, płyty, gadżety itp. – wzorcowa postawa konsumpcjonistyczna. Dajcie mi coś za darmo!

Tymczasem podstawowe pytanie brzmi: Co JA mogę zrobić dla bluesa? Żeby zadać sobie to pytanie, trzeba na początek wierzyć, że ja mogę coś zrobić – tymczasem w przypadku wielu bierność jest drugą naturą. Cała aktywność kończy się na jęczeniu, że jest źle, ludzie są głusi, media są przeciw, nikt nie przychodzi na koncerty, nie ma dobrych płyt, ciągle gra się to samo… Takie zrzędzenie to niemal codzienność. Jednak widzę w nim pewną wartość, bo w zarodku zawiera odpowiedzi na pewne kwestie.

To, na co narzekamy, zmieńmy. Przynajmniej uczyńmy coś w tym kierunku. Ludzie są głusi – a może tylko nie mieli okazji usłyszeć czegoś sensownego; media są przeciw – spróbujmy zbadać dlaczego. Ja wiem: biznes. Ale czy tylko? Nikt nie przychodzi na koncerty, ale czy ktoś o nich wie? Nie ma dobrych płyt, czy ktoś o nie pyta? To nie są gotowe rozwiązania, to raczej kierunek, styl myślenia.

Komu potrzebne jest PSB? Odpowiedź często brzmi: może muzykom, może organizatorom. Jasne. PSB nie ma być instytucją bezinteresowną. Wręcz przeciwnie, działa w interesie, ale pośrednio w interesie nas wszystkich, odbiorców.

Jeśli będzie pomagać zorganizować koncert – a ja jestem słuchaczem, powinienem się cieszyć, że na nim będę. Jeśli będzie wspierać jakieś warsztaty powiększy liczbę muzyków, a nawet jeśli tylko sympatyków, to i tak w którymś momencie okaże się, że ci ludzie stanowić będą publiczność, wspierając pięćdziesięciu wiarusów na koncertach. Wśród nich może się trafić kilku zdolnych, dzięki którym za kilka lat warto będzie wciąż wychodzić z domu na koncert, ludzi, których być może się zna, a w odtwarzaczu zagości blues made in Poland.

A… do diabła z malkontentami!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz