O mnie

Moje zdjęcie
Niektórzy sądzą, że o muzyce nie ma sensu pisać. Ja jednak będę się beztrosko upierał, że można. Mam nadzieję, że moje subiektywne teksty zaciekawią choć garstkę sympatyków bluesa, zainspirują do rekapitulacji swoich poglądów, do posłuchania jakiejś płyty, sięgnięcia po dany artykuł, książkę albo do odwiedzenia danej strony internetowej. Miłej lektury! Pozdrawiam Sławek Turkowski

sobota, 10 lutego 2007

Groove – co to takiego?

Groove to jedno z bardziej niejednoznacznych pojęć muzycznych. Zresztą, ileż jest tak naprawdę jednoznacznych terminów, szczególnie w muzyce? Niewątpliwie odnosi się do rytmu utworu. Według mnie w szerszym znaczeniu można powiedzieć, że każdy utwór posiada swój groove, który wynika ze sposobu kształtowania rytmu. Nie chodzi mi tu o zwykłe podziały rytmiczne, ale raczej o pewne muzyczne napięcie, które wynika z rytmu, wyzwala pewną pulsację jakby wewnątrz rytmu. W technicznym sensie zależy to od pracy sekcji rytmicznej, tych instrumentów, które odpowiadają za prowadzenie rytmu. Groove jest słaby, gdy panuje rytmiczne zamieszanie, zamulenie wynikające z niechęci, albo nieumiejętności podporządkowania się muzyków wewnętrznej dynamice rytmu.

Jednak ja używam pojęcia groove w trochę węższym sensie. Kiedy używam wyrażenia „świetny groove”, „słaby groove”, „dosadny groove”, „głęboki groove”, to mam na myśli jakiś groove, konkretny, który przypisuję bluesowi i funkowi, i oczywiście wszystkiemu pomiędzy, żeby uniknąć sporów na temat czy to blues, czy nie blues. Groove jest cechą rytmu, cechą utworu dotyczącą rytmu.

Żeby wyrazić, jak to rozumiem, jak czuję ten termin, pojęcie właściwie, posłużę się metaforą.

Wyobraźmy sobie np. pączek, który upuszczamy swobodnie z wyciągniętej dłoni na ziemię. Co się stanie z pączkiem? Czy się odbije? Może się raczej rozpłaszczyć na ziemi, rozlecieć, ewentualnie nieznacznie odbić i poturlać parę centymetrów. Zero w nim jakiejś werwy. Teraz wyobraźmy sobie, że robimy to samo z piłką tenisową, no, może być nieco cięższa od normalnej. Upuszczona piłka chętnie odbije się, podskoczy żwawo dość wysoko. Przy okazji zostawi lekkie wgłębienie w ziemii – groove (ang. rowek, wgłębienie, wyżłobienie). Piłka ma sprężystość, której brak pączkowi. Wyobraźmy sobie, że piłka ma wewnętrzną energię, która powoduje, że wciąż się odbija na taką samą wysokość. Moment zderzenia piłki/pączka z ziemią to moment uderzenia akcentującego rytm. Pączek nie ma groove’u, piłka ma świetny groove. Jeśli będzie cięższa jej groove będzie dosadniejszy, jeśli będzie zbyt miękka, zbliży się do pączka. Groove jak piłka ma dobry blues, chicagowski, funky, shuffle a la Walker. Groove jak pączek miały np. angielskie zespoły „bluesowe” lat 60. Dlatego w ogóle nie czuję tego klimatu.

To nie jest sztuka dla sztuki. Groove właśnie jest źródłem mocy, energii płynącej z bluesa, czy np. jazzu korzystającego z bluesowego rytmu. Cała motoryka utworu musi wypływać z groove’u, a reszta instrumentów, nawet podczas partii solowych musi być mu podporządkowana. Jeśli zajrzycie na początek tego działu (pierwszy, najstarszy wpis) zobaczycie cytat Michaela Erlewine’a dotyczący groove’u.

Wspominałem o relacji basu i perkusji. Tak, te dwa instrumenty muszą się doskonale łączyć w tworzeniu rytmu, nie mogą się wzajemnie hamować.

Jeśli motoryka utworu płynie z przestrojonych gitar, a nie z basu/perkusji, te gitary przykrywają pracę rytmu, wówczas groove ginie, słabnie. Tak dzieje się w muzyce rockowej.

No i tu dochodzimy do sedna mojej niechęci do gitarowego rocka. Właśnie ten brak dosadnego groove’u, ten maślany groove (zamiast pączka – kostka masła) powoduje, że rock, ściślej hard rock – mieszany w Polsce z bluesem (niektórzy chcą by Deep Purple, LED Zep czy Free było kapelą bluesową) mnie męczy, nudzi, rozmydla. Bo ta muzyka nie ma TEJ energii, choćby nie wiem jak głośno i szybko była grana. Nie ma groove’u.

Skoro o szybkości mowa, to też jakoś groove do niej zależy. Piłka potrzebuje czasu, by po odbiciu znów opadła. Nie wiem, czy znacie dokonania Slayera Reign In Blond – idealny przykład muzyki pozbawionej groove’u. Tzn. jest pewna granica tempa, nieokreślona precyzyjnie, pewnie zależy od człowieka, może od jego tętna, po przekroczeniu której groove jest niemożliwy.

A co z na przykład z bluesem akustycznym? Tu kciuk (w fingerpickingu) robi groove. Świetny groove robi u nas Maciek Malczyszyn.

Potraktujcie to, proszę, jako swobodną, obrazową próbę interpretacji, wyjaśnienia pojęcia, którego używamy na co dzień intuicyjnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz