O mnie

Moje zdjęcie
Niektórzy sądzą, że o muzyce nie ma sensu pisać. Ja jednak będę się beztrosko upierał, że można. Mam nadzieję, że moje subiektywne teksty zaciekawią choć garstkę sympatyków bluesa, zainspirują do rekapitulacji swoich poglądów, do posłuchania jakiejś płyty, sięgnięcia po dany artykuł, książkę albo do odwiedzenia danej strony internetowej. Miłej lektury! Pozdrawiam Sławek Turkowski

piątek, 12 stycznia 2007

Desert Winds

Czyż zawsze muszę pisać o płytach niezwykłych? Kiedy niby nic, a jednak. Znajduję w czymś, co słyszę jakiś czar.

ijkb_dw.jpgMoją półkę zasilił album Illinoisa Jacqueta Desert Winds. Illinois należy do moich ulubieńców. Wystarczy, że dmuchnie leciuchno, i już robi mi się miękko w okolicy brzucha. Jest mistrzem bezpretensjonalności. Słucham właśnie nagrania tytułowego. Coś jak tango, a może nie, ma coś z muzyki żydowskiej. Taki uroczy motyw. Ach, jak wpada w ucho!

O, i zaczął właśnie drugi czarodziej – Kenny Burrell. Można mnie żywcem kroić, gdy słyszę jego gitarę z tamtych lat. Willie Rodrigues coś tam sobie puka na „latynoskich bębnach”, a ja już wyjechałem na Hawaje. Star Eyes – saksofon Jacqueta wyrzuca puchowe piórka dobre na cieplutką kołderkę. Nie ma tu za dużo pianisty Tommy’ego Flanagana, ale jego nuty również są pełne zaufania. Można z nimi konie kraść! Tylko po co?

Przyszedł czas na bluesa. Blues For The Early Bird. Bo przecież Illinois obok Willisa Jacksona jest najlepszym saksofonistą bluesowym wśród jazzmanów, podobnie jak Burrell gitarzystą. He!

A teraz Lester Leaps In – oczywiście chodzi o Lestera Younga, jednego z nauczycieli Jacqueta. Szkoła stylu, szkoła smaku. To już nie są czasu mocnego, szalonego rhythm’n’ bluesowego baletu, opanuj się chłopie – ktoś zdaje się podpowiadać z boku. A Burrell z prawej strony rzuca seryjne funty szyte na miarę. Bach, bach na perkusji i no i zmiana pałeczki – teraz Flanagan, a ja, jak to często bywa, słucham czarodziejskiej, swingującej perkusji. O rany, znów Burrell, co ten gość do mnie mówi?!

1964 rok. Co wtedy działo się na świecie? Jacquet z Burrellem nagrywali płytę. W finale Lester Leaps In powraca szalony knajpiany showman z saksofonem.

Ballada You’re My Thrill. Wchodzi saksofon, gwałtownie, bezpardonowo, pełen zmysłowego napięcia. Dzięki za masaż uszu.

Gdzieś w tle widzę knajpki pełne niespokojnych typów w garniakach, zakochanych… w dymie z papierosa. Przy ladzie siedzi samotna dama wystrojona na czarno. Intelektualizująca dama lekkich obyczajów. Dlaczego by nie? I dla niej orkiestra gra ostatni gorący, południowy numer – Canadian Sunset. Dla niej gitarzysta zapomniał o gitarze. Przypomina sobie z cicha po dwóch minutach. Odkrył, że jego tu brak, równocześnie coś sobie nucą. Dama lekko kolebie się na stołku. Swinguje niby zamyślona pani domu w Kanadzie. Dlaczego by nie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz