Weźmy Love From a Fool! Czyż ten numer nie jest rewelacyjny?! Otwiera go gitarowy riff zdeptany szorstkim wrzaskiem saksofonu i mocna maszyna w sosie a la Blues Brothers rzuca pod nogi pełne garście radości. Aż chce się skakać – nie ma że inaczej. A jak solo na klawiszach gra Robert Cadwallader, to jakże jest słonecznie. A po palcach depcze mu Johnny Reno ze swoim seksownym rhythm’n’bluesowym solem saksofonowym. Nie wiem, czemu recenzent „Blues Revue” tak narzeka na głos Jamesa. Mi on pasuje. Może nie jest Bobbym Blandem czy Delbertem McClintonem, ale dobrze się go słucha. Porównałbym jego przyjemny śpiew do aksamitu Kena Saydaka. Owszem, James ma ograniczoną skalę, ale nigdy nie popełnia faux pas. Mam włączony w odtwarzaczu tryb shuffle, więc utwory lecą w innym porządku. Teraz słyszę funkowy Ain’t Gonna Make That Call. Szlachetne jazzujące gitarowe solo – nie powstydziłby się go Duke Robillard – zapewniam. Do tego kolorowy hammond i intensywny groove na pięć…
Płyta Blues Now Jazz Later to niezły miszmasz stylów, bo na przykład Minor Mule to bardzo zgrabny swing z lat 30. z figlarną partią na pianinie. Ale James też nie próżnuje. Och, to znakomity gitarzysta, bez dwóch zdań. Z kolei That’s Was Then znów mocno jazzujący – brzmienie Barney’a Kessela i śpiew z zacięciem Nat King Cole’a. Mocno zadziwił mnie temat zydeco Say It To Me One More Time. James śpiewa tu troszkę w manierze swamp bluesowej (Slim Harpo, Lightnin’ Slim). Tymczasem I Hear Stories to może najbardziej klasyczny chicagowski blues, gdzie głos lidera przypomina barwą Eddiego C. Campbella – wiem, że to dziwaczne skojarzenie, ale naprawdę tak jest. Ain’t Looking Back No More – kurcze, jaki zajefajny rock’n’rollik. Oj, polscy fani bluesa nie lubią takiego grania, przecież za dużo tu jest szczęścia, za dużo jaja, za-zbyt-niepoważne, matko, do remizy z tym! A ja uwielbiam, fiu! Jeszcze tylko wspomnę burrellowski Bopped In The Mouth. Basior plumka jak lubię. To na zrazie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz