O mnie

Moje zdjęcie
Niektórzy sądzą, że o muzyce nie ma sensu pisać. Ja jednak będę się beztrosko upierał, że można. Mam nadzieję, że moje subiektywne teksty zaciekawią choć garstkę sympatyków bluesa, zainspirują do rekapitulacji swoich poglądów, do posłuchania jakiejś płyty, sięgnięcia po dany artykuł, książkę albo do odwiedzenia danej strony internetowej. Miłej lektury! Pozdrawiam Sławek Turkowski

niedziela, 27 kwietnia 2008

Steve Guyger - Radio blues

Steve Guyger jest prawdziwym mistrzem harmonijki bluesowej. Jednak jego wirtuozeria ma drugorzędne znaczenie wobec jego intencji: przekazać bluesa w niewygładzonej formie – prosto do Twojego serca.Rick Estrin

Sądzę, że nie można by tego trafniej wyrazić. Steve Guyger jest niezwykle dojrzałym artystą, jego muzyka pozbawiona jest choćby cienia pirotechniki. Oczywiście odebrał świetną lekcję u mistrzów – Hortona, Little Waltera czy Williamsona II. To czego najlepiej się od nich nauczył to naturalność i stuprocentowo bluesowy feeling. Guyger to kolejny doskonały przykład, że podział na czarnego i białego bluesa jest przestarzały, że to tylko kwestia osobowości, muzykalności, wrażliwości, a nie koloru skóry.

Cool – świetne słowo, pasujące idealnie do Steve’a. Cool in the Evening, rasowy chicagowski blues, niespiesznie podany, można się nim delektować niczym klasycznym daniem w zaufanej restauracyjce. Głos Steve’a to również perła. Dość niski, nieco przypominający Charliego Musselwhite’a, a czasem bardziej luizjański, zamszony jak głos Kennego Neala czy Taba Benoit.

Może tak dobrze odbieram dziś Radio Blues, bo pogoda iście sielankowa, więc i serce na wskroś otwarte na muzykę? Nie, raczej nie, bo podobne wrażenia miałem słuchając płyty Last Train to Dover. Zresztą nastawcie ucho na sekcję, solistów czujnych jak łasica i dyskretnych jak starsza siostra. Bill Heid z choinki się też nie urwał, to wytrawny sideman, również solista jazzowy. Steve Gomes i Bobb Stupka rozumieją się bez słów. Grali razem na setkach płyt. To giganci! Jest jeszcze wyjątkowo powściągliwy Johnny Moeller, zdecydowanie niedoceniony gitarzysta.

Nie będę się rozpisywał, bo kto by to czytał… Zatem w kilku słowach. Guyger gra często w chicagowskiej tradycji, jak Lookie Here czy Blues Won’t Let Me Be, ale chętnie korzysta z harmonijki chromatycznej. Oprócz głębokich spokojnych bluesów są tu przyjemne melodyjne miniaturki – Little Rita czy skoczna wersja Honeydripper Joe Ligginsa. Nie można pominąć milczeniem Oh Red, który buja jak mamba, i melodyjnego I Can See by Yours Eyes. Bardzo lubię również korzenne instrumentale, zagrane tylko z perkusją – Afghan Rumble i Hey Little Baby.

Jeszcze jedna rzecz. Płyta jest moim ideałem, jeśli chodzi o brzmienie, produkcję – David Earl. Jest dość miękko, ale nie słodko, naturalnie i gdy trzeba szorstko. Scena umiarkowana, nic się nie dusi, gitara jest tylko ciut wycofana, ale to może celowy zabieg. Idealnie zachowany jest balans brzmieniowy. Tylko produkcje Robillarda i Audioquest mogą się z tym równać.

Powiem tak: to nie jest rzecz, którą chcecie puścić komuś, kto nie słucha bluesa, by pokazać mu: Słuchaj, ale czad! Nie skuma. Puszczałem to Mieszkowi i powiedział: To już było, tu się nic specjalnego nie dzieje, te solówki jakieś takie… Kurcze! A ja mówię: Stary, Steve Guyger jest niepowtarzalny. Steve Guyger to jest GOŚĆ! Guyger to jest BLUES.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz