O mnie

Moje zdjęcie
Niektórzy sądzą, że o muzyce nie ma sensu pisać. Ja jednak będę się beztrosko upierał, że można. Mam nadzieję, że moje subiektywne teksty zaciekawią choć garstkę sympatyków bluesa, zainspirują do rekapitulacji swoich poglądów, do posłuchania jakiejś płyty, sięgnięcia po dany artykuł, książkę albo do odwiedzenia danej strony internetowej. Miłej lektury! Pozdrawiam Sławek Turkowski

środa, 16 kwietnia 2008

Sean Costello - nadzieja zgasła

Szokująca wiadomość. Wczoraj zmarł Sean Costello. Miał 29 lat. Dziś obchodziłby urodziny. Niezwykle go szanowałem. Wspominałem zresztą jego osobę, przy różnych okazjach jako  przykład „młodzieży”, która jest zafascynowana szerokim spektrum bluesa. Niestety nigdy nie dane mi było zobaczyć go na żywo, podobnie jak wielu innych moich ulubieńców (zobacz dział Mój typ Sean tam jest).

Ale tak naprawdę znałem go zbyt słabo. Jeden z moich amerykańskich znajomych Vince miał to szczęście, że widział go na żywo, zna doskonale jego twórczość.

Poniżej na szybko tłumaczony jego tekst dotyczący Seana:

 

Nie mogę tego pojąć. To wszystko jest takie bezsensowne. Chyba najbardziej szokująca śmierć w świecie bluesa po śmierci Steviego Raya Vaughana. Byłem fanem gry Seana, od kiedy usłyszałem go jako nastolatka w audycji Beale Street Caravan. Nie miałem pojęcia, jak dobrym wokalistą, kompozytorem i showmanem był, dopóki nie zobaczyłem go w klubie Cozy, w Los Angeles kilka tygodni temu. Pomijając już talent, był najsympatyczniejszym wykonawcą, jakiego dane mi było spotkać. Podczas pierwszego setu siedziałem tuż pod sceną i wykrzykiwałem prośby o moje ulubione standardy – Double Trouble Otisa Rusha czy Moanin’ For Molasses Jody'ego Williamsa po The Hucklebuck – grał wszystko bez zająknięcia, płynnie i z niebywałą energią. Gdy jakiś wcięty gość krzyczał "Stevie Ray!", byłem pewien, że Sean wie, że ma tu prawdziwych fanów, którzy proszą o jego kawałki. W przerwie rozmawiał ze mną (i z moimi uczniami) niemal cały czas, rozmawiał o swoich wczesnych wpływach i nauczycielach – Ronnie Earl i Otis Rush oczywiście.

Kiedy rozmawiałeś z Seanem, miałeś wrażenie, że wszystko, co mówisz, jest dla niego tak samo ważne, jak to, co on mówił. Mówił prosto w oczy, również o artystach, których nie lubił, wydawał się zdrowy i pełen życia. To byłby jeszcze większy szok, gdyby okazało się, że zmarł z przedawkowania.

Zawsze byłem zadziwiony, słuchając tak młodego muzyka, grającego bluesa tak czysto, tak prawdziwie, nawet robota dla Susan Tedeschi na Just Won’t Burn jest godna podziwu. Nie mogę uwierzyć, że to się stało, to bezsensowne i tragiczne, powaliło mnie.

Słuchałem jego ostatniego albumu wielokrotnie i będę jeszcze słuchał. Pamiętam, że przyjaciel na koncercie powiedział, że Sean mógłby być tym jedynym, który podtrzymuje bluesa przy życiu, ale nie myślałem, że miałby być tylko jeden. Jednak jeśli ktoś mógł to robić dobrze, to na pewno on.

Vince White

fot. 1 Mike Lovato

  

Sean Costello - website

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz