O mnie

Moje zdjęcie
Niektórzy sądzą, że o muzyce nie ma sensu pisać. Ja jednak będę się beztrosko upierał, że można. Mam nadzieję, że moje subiektywne teksty zaciekawią choć garstkę sympatyków bluesa, zainspirują do rekapitulacji swoich poglądów, do posłuchania jakiejś płyty, sięgnięcia po dany artykuł, książkę albo do odwiedzenia danej strony internetowej. Miłej lektury! Pozdrawiam Sławek Turkowski

czwartek, 7 stycznia 2010

Bluesowa gitara elektryczna - lata 40. - cz. 1

W kilku ostatnich wpisach odnosiłem się do uproszczeń, jakie spotyka się w prezentowanych historiach rozwoju bluesa. „Uproszczenie” to niewłaściwe określenie, lepsze byłoby może „mistyfikacja”, ale zanadto egzaltowane. Mniejsza o to. Wiadomo, że chodzi o wybiórcze podkreślanie pewnych wątków. Przypomnijmy tę skrótowość: początki bluesa – delta Mississippi; elektryfikacja bluesa – Chicago; najważniejsi przedstawiciele: Muddy Waters, Howlin’ Wolf, Sonny Boy Williamson II czy Little Walter (na typowy przykład zerknijcie tu - zwróćcie uwagę na zdanie After World War II in the 1950's, blues guitar became electrified and amplified). Tym razem nie skupimy się jeszcze na Chicago, za to przybliżymy nieco pionierski okres gitary elektrycznej. W potocznym ujęciu historii bluesa przyjmuje się nierzadko, że to Muddy był tym, który dokonał rewolucji i „przesiadł” się z akustyka na elektryka. Podkreślam, że za gitarę elektryczną uznaję nie tylko instrument typu Gibson Les Paul czy Fender Telecaster, ale każdą gitarę wzmocnioną elektrycznie, gdzie w efekcie mamy do czynienia ze zmienioną barwą dźwięku instrumentu. Wprawdzie w tytule tematu napisałem „lata 40.”, ale na chwilę cofniemy się do lat 30. Gitara elektryczna została ponoć skonstruowana w 1935. Dziś przyjmuje się, że pierwsze nagranie z użyciem „elektryka” zarejestrowano 1 marca 1938 roku. Dodajmy dumnie – było to nagranie bluesowe. Młodziutki gitarzysta jazzowy George Barnes zagrał u boku Big Billa Broonzego. Posłuchajmy, jak to brzmi.




Big Bill Broonzy It's a Low Down Dirty Shame

Dwa tygodnie później, sądząc pewnie, że jest tym pierwszym, wszedł do studia z gitarą elektryczną inny jazzman, Eddie Durham. Co do Barnesa, to jakoś tak dziwnie się złożyło, że od początku historii gitary elektrycznej mieliśmy do czynienia z przecinaniem się dróg białych i czarnych muzyków. Biały Barnes grał u czarnego Broonzego. Kolejny pionier – zdecydowanie najważniejszy – Charlie Christian – związał się (ściślej: związał go producent i odkrywca talentów John Hammond) z białym liderem Bennym Goodmanem. Charlie Christian jest pierwszym wybitnym elektrycznym gitarzystą. Wcześniej wspomniani dwaj panowie (a można by dodać jeszcze Floyda Smitha, który w 1939 nagrał Floyd’s Guitar Blues) wykorzystywali wprawdzie elektryczny instrument, ale jeszcze nie próbowali poszerzyć możliwości ekspresji, które się rodziły.
Wprawdzie ograniczamy się do bluesa, jednak dla lepszego oglądu sprawy posłuchajmy, jak grał Charlie Christian już w 1939 roku.


Benny Goodman Sekstet - Flying Home - 1939

W tym czasie nie zarejestrował jeszcze żadnych nagrań najważniejszy dla nas muzyk – T-Bone Walker. Jednak używał gitary elektrycznej już w połowie lat 30. Wspomniany już Eddie Durham przyznawał, że T-Bone był pierwszym artystą, którego widział z gitarą elektryczną. By nie było wątpliwości: na T-Bone Blues zarejestrowanym z orkiestrą Lesa Hite’a w 1940 roku także słyszymy gitarę elektryczną (precyzyjnie: elektryczną gitarę hawajską), ale gra na niej Frank Pasley – kolejny gitarzysta, który nie miał tyle talentu co Christian czy Walker (zresztą swego czasu koledzy). Do tych ważnych historycznie nagrań doszło w 1942 roku, gdy Walker współpracował z pianistą Freddiem Slackiem (kolejny biały muzyk w naszej historii). W każdej kompilacji wczesnych nagrań Walkera znajdziemy dwa utwory, bo tam pełnił funkcję lidera, ale jako gitarzysta był obecny w siedemnastu nagraniach Slacka. Posłuchajmy I Got The Break Baby - cóż, skoro numer jest na youtube, nie instalowałem go w innej formie.

i Mean Old World -


Język T-Bone’a jest tu w dużym stopniu ukształtowany. Dodajmy, język, który stał się podstawą aktualnego do dziś słownictwa gitarowego. Nie jestem muzykiem, nie będę zatem wikłał się w opisy techniczne, muzykologiczne czy dotyczące budowy utworów, tym bardziej że możemy posłuchać nagrań. T-Bone grał nowoczesnego czy współczesnego bluesa tamtych czasów, gdzie typowym składem obok sekcji rytmicznej były instrumenty dęte. Tak grały zespoły Joe Turnera czy Louisa Jordana. W takim składzie gitara akustyczna była niemal niesłyszalna. Jego rola polegała na uczynieniu gitary instrumentem solowym, wiodącym. Walkerowi przypisuje się również stworzenie czy spopularyzowanie typowego komba bluesowego.
Sądzę, że warto wspomnieć o jeszcze jednym gitarzyście, który co do nagrań czasowo trochę wyprzedził Walkera. Dziś niestety nie pamiętamy zupełnie artysty nazwiskiem Saunders King. Jednak już w czerwcu 1942 roku (miesiąc przed prezentowanymi bluesami T-Bone’a) zarejestrował 8 kompozycji jako Sounders King Rhythm. Część z nich to numery ewidentnie swingowe, dwa tematy to z dzisiejszego punktu widzenia utwory popularne (Summertime i What’s Your Story Morning Glory), ale znalazł się tu też dwuczęściowy SK Blues. Okazał się naprawdę dużych hitem – nie było wtedy jeszcze listy Billboardu, co byłoby bardziej wymierne. Saunders był zdecydowanie uzależniony od linii rozwojowej Charliego Christiana, a po części również Lonniego Johnsona. No i on lub jego producent bagatelizował wagę gitary elektrycznej, bo jego sola, jeśli są, na ogół trwają kilkanaście sekund. Półminutowe solo w drugiej części SK Blues to doprawdy wyjątek. Jeśli chcecie posłuchać, zajrzyjcie tu .
Niecały rok wcześniej powstały też pierwsze nagrania Muddego, jednak okoliczności były zupełnie inne. Na Watersa natknął się Alan Lomax, folklorysta, który podobno szukał w tamtych okolicach Roberta Johnsona. Lomax zarejestrował w sierpniu 1941 zaledwie trzy tematy Watersa, a w lipcu 1942 roku kilkanaście kompozycji, w tym kilka stricte country-bluesowych utworów w stylu Sona House’a, a także kilka z udziałem skrzypka. Poniżej prawdopodobnie pierwsze nagranie Muddego, oczywiście gra na gitarze akustycznej.

Muddy Waters Country Blues - 1941

Prawda, że różnica jest znacząca.
Ciąg dalszy nastąpi (jak sądzę). Wszelkie uwagi, sugestie i komentarze mile widziane. :)

ps. Proszę mi wybaczyć potencjalne potknięcia techniczne, związane z instalowaniem playerów. Na pewno będzie lepiej.
Tekst dedykuję Single Maltowi - za wybór T-Bone'a w koncercie życzeń ;)

1 komentarz: