O mnie

Moje zdjęcie
Niektórzy sądzą, że o muzyce nie ma sensu pisać. Ja jednak będę się beztrosko upierał, że można. Mam nadzieję, że moje subiektywne teksty zaciekawią choć garstkę sympatyków bluesa, zainspirują do rekapitulacji swoich poglądów, do posłuchania jakiejś płyty, sięgnięcia po dany artykuł, książkę albo do odwiedzenia danej strony internetowej. Miłej lektury! Pozdrawiam Sławek Turkowski

sobota, 13 marca 2010

Bluesowa gitara elektryczna - cz. 7

Big Joe Turner należy do najważniejszych wokalistów historii bluesa. Nagrywał w Nowym Jorku, Chicago czy Los Angeles. Gitara pojawiała się w jego utworach już na początku lat 40., jednak w porównaniu z solowymi instrumentami dętymi jej rola była nikła. Joe nie miał też swych Tympany Five (zespół Louisa Jordana), toteż nie znajdziemy kolejnego Carla Hogana. Partie solowe gitary elektrycznej słyszymy już w nagraniach z 1945 roku, między innymi w znanym nam już temacie Saundersa Kinga S.K. Blues.

Na gitarze grał tam Leonard Ware, zresztą podobnie do oryginału – w sosie Charliego Christiana i Johnnego Moore’a. Dla mnie ciekawsze są bluesy, w których Joe’go wspierał Bill Moore’s Lucky Seven Band – a jakże, z Los Angeles. Na gitarze elektrycznej grał tam Teddy Bunn – muzyk głównie jazzowy, ale miewał już dawno temu epizody bluesowe. Grał np. z Johnniem Temple, jednym z pierwszych gitarzystów przenoszących bluesa z Mississippi do Chicago, czy z Hot Lips Pagem, gdzie znakomicie nawiązywał do stylistyki Lonniego Johnsona. Tu znów pokazuje bluesowy pazur. Właśnie – pazur! Niestety jego gitara nie jest zbyt wyeksponowana, ale wydaje mi się brzmieć dość drapieżnie, jak na początek 1946 roku. Żałuję, że dla Bunna blues był raczej epizodem i gitarzysta nie pozostawił na tym polu więcej wyraźnych śladów. Poniżej fragment z jego udziałem.





Joe Turner (Teddy Bunn - gitara) – Mad Blues - 30 stycznia 1946 roku, Los Angeles


Więcej gitary usłyszymy w sesji z zespołem legendarnego pianisty Alberta Ammonsa – jednego z trójcy największych klasyków boogie woogie. W jego zespole, rezydującym w Chicago, rolę gitarzysty pełnił Ike Perkins. Posłuchajmy fragmentu właśnie w stylu boogie woogie Sally Zu-Zass, a potem Im In Sharp... – chyba po raz pierwszy w dyskografii Turnera z tak wyraźnie wyeksponowaną gitarą solową.





Joe Turner (Ike Perkins - gitara) – Sally Zu-Zass - 11 października 1946 roku, Chicago





Joe Turner (Ike Perkins - gitara) – I'm In Sharp When I Hit The Coast - 11 października 1946 roku, Chicago


Gitara Perkinsa brzmi czyściej, ładniej niż Bunna, ale być może to ogólny efekt lepszej jakości technicznej. Nasz podziw może też budzić jego swoboda techniczna. Przypomnę, że słuchamy nagrań, które powstały w Chicago, i przypuszczam, że podobnie brzmiało nowoczesne oblicze bluesa granego w tamtejszych klubach. Niestety nic szczególnego nie wiadomo na temat Ike’a Perkinsa, członka Rhythm Kings Ammonsa do 1949. Nagrywał wraz z Ammonsem już w latach 30., a podobno istnieje fotografia z 1936 roku, na której Ike prezentuje się z gitarą elektryczną czy zelektryfikową, Rickenbacken Frying Pan. Zamiast szczegółów biograficznych proponuję kolejne nagranie z jego udziałem. Tym razem porzucamy Joe’go, a będzie to rzecz z katalogu samego Alberta Ammonsa i to prawie w całości. Warto poświęcić chwilę także ze względu na lidera. :)





Albert Ammons (Ike Perkins - gitara) – Deep In The Heart Of Texas Boogie - 12 listopada 1946 roku, Chicago

Słuchając wszystkich wyżej wymienionych gitarzystów, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że oto jesteśmy świadkami metamorfozy – mimowolnego przechodzenia ze swingu do rhythm’n’bluesa. Mówiąc mniej abstrakcyjnie: przypuszczam, że wielu gitarzystów, którzy wyrośli na jazzie, swingu, w latach 40. na fali popularności czy rozwoju miejskiego bluesa zmieniali barwy, szukali swego bluesowego języka. Tak było także z Johnnym Moorem, a być może i z Carlem Hoganem, inaczej zaś w przypadku T-Bone’a czy Fulsona.

1 komentarz:

  1. Dzięki za tekst. Ale ten Albert wycina. Może kiedyś można by więcej nim poczytać / posłuchać...

    OdpowiedzUsuń