O mnie

Moje zdjęcie
Niektórzy sądzą, że o muzyce nie ma sensu pisać. Ja jednak będę się beztrosko upierał, że można. Mam nadzieję, że moje subiektywne teksty zaciekawią choć garstkę sympatyków bluesa, zainspirują do rekapitulacji swoich poglądów, do posłuchania jakiejś płyty, sięgnięcia po dany artykuł, książkę albo do odwiedzenia danej strony internetowej. Miłej lektury! Pozdrawiam Sławek Turkowski

wtorek, 15 stycznia 2008

Blues - hermetyczny język potrzebny...

Zostałem poproszony o napisanie recenzji albumu bluesowego do pisma, nazwijmy to, ogólnokulturowego. Tylko nie pisz tego językiem hermetycznym – to było jedyne zastrzeżenie. Ok – powiedziałem – nigdy nie piszę językiem hermetycznym.

Jednak kiedy już wziąłem byka za rogi… Tia… To nie takie proste. Właśnie że piszę językiem hermetycznym nawet tu, piszę językiem hermetycznym w „Twoim Bluesie”, na forach, ba, nawet w radiu wyrażam się hermetycznie. Bo przecież posługuję się ewidentnymi dla mnie nazwiskami – Muddy Waters, T-Bone Walker, James Cotton, Williamson (nawet mój słownik w wordzie je zna). Używam terminów typu jump, shuffle, groove, feeling, chicagowski blues, kalifornijski blues, fat-possumowe brzmienie (no, tu może posuwam się za daleko). Nawet jeśli dopuszczam myśl, że ktoś czegoś nie rozumie, zakładam, że należy do mniejszości; jak nie, to niech się uczy, rozwija słownictwo, poszerza horyzonty. A tu? Siłą rzeczy musiałem czasem szukać innych środków wyrazu lub unikać raf, pomijając pewne frazy milczeniem.

Tak czy siak moje spojrzenie na bluesa wypłynęło na wierzch. He, oliwa zawsze sprawiedliwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz