O, jak to dobrze mieć chwilę na zrobienie tego, na co ma się ochotę! A ja właśnie wymyśliłem sobie, że napiszę coś o pierwszej lepszej płycie, która mi się nawinie. Bach, bach, strzał i padło na Willie’ego Cobbsa. Jestem właśnie w połowie. Nie wiem, czemu Willie tak się męczy, śpiewając czasem, jakby łamał mu się głos, czasem ocierając się o fałsz. A najgorzej jest, gdy śpiewa falsetem. Coś mu spadło na ciało w nieodpowiednim miejscu?.. I do tego w najsłynniejszym numerze – You Don’t Love Me? Tak, tak, przecież to Willie skomponował ten temat, bodajże w 1960 lub 1961 roku. O, a jak chłopak chce, to potrafi całkiem mocno szarpnąć gardłem. W sumie śpiewa trochę soulowo. Gra na harmonijce wg szkoły Jimmiego Reeda. Długawy ten numer, pianino mi się podoba. Ciekawe, że na ogół gitarzystą solowym jest znany w Polsce Johnny Rawls.
Może przy okazji uściślijmy: mówimy o płycie Down To Earth, wydanej dla znakomitej (kultowej?) wytwórni Rooster Blues (spośród kilkunastu płyt, które przeszły przez moje palce, tylko jedną sobie odpuściłem). Materiał wydano w 1994 roku i był to drugi album artysty z prawdziwego zdarzenia. Nasz artysta – wokalista i harmonijkarz – urodził się w 1932 roku w Arkansas. W 1947 wyjechał do Chicago, gdzie jamował na Maxwell Street np. z Little Walterem czy Eddie’m Boydem.
Muszę przerwać tę gawędę, bo właśnie leci fajny rozbujany temacik New Slow Down Baby – pulsacja trochę jak Magic Slim, takie bardziej południowe Chicago. :) W ogóle to Willie nieźle kombinował – nakładają się tu dwie harmonijki – jedna przesterowana, druga czysta jak moje konto przed pierwszym. A jako wokalista też tu się mniej wygłupia. Co by nie powiedzieć, śpiewa z sercem. Ma bardzo charakterystyczne wibrato. Jego harmonijka też ma jakieś specyficzne drżenie, nie wiem dlaczego – sprzęt czy gardło?
Ot, i kończę, tak niby w środku płyty. Niechże się czytelnicy przyzwyczają…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz